piątek, 28 października 2016

130) Miałczenie o poranku

Przedstawiam Wam PUSIE, kotka który z nami pomieszkuje:


Wszystko zaczęło się w momencie załatwiania formalności związanych z wynajęciem domu. Czekając przed domem na jego właściciela, zauważyłam spacerującego uliczką kota-w Anglii mnóstwo kotów sobie tak spaceruje, a 70% z nich udaje mi się pogłaskać :P temu kotu też nie chciałam odpuścić jednak zostałam,brzydko mówiąc, olana :P
Kiedy się przeprowadziliśmy, kot przyszedł sam-dosłownie, bo nie proszony przez nikogo władował się przez otwarte okno. Okazało się, że jest ogromnym pieszczochem, uwielbia głaskanie, drapanie za uchem i pod brodą, a kiedy się kota nie głaszcze wciska łebek pod rękę :)
Teraz przychodzi niemalże codziennie. Jest jednak nieco bojaźliwa i ucieka gdy usłyszy nagły hałas (na przykład gdy dziecko, jak małe słoniątko, schodzi po schodach).
Po kilku dniach zna już całe mieszkanie.




Mam tylko problem z określeniem płci naszego małego rezydenta. ..na moje oko jest to kotka-mniemam również, że jest po zabiegu sterylizacji ale pewności nie mam. Drugi problem polega na tym, że nie wiem dlaczego ale boję się kotów więc nie jestem w stanie samodzielnie sprawdzić co i jak z obawy przed podrapaniem-w końcu nie znam tego kota i jego reakcji gdybym chciała wziąć go na ręce czy coś w podobie...musimy sie lepiej poznać ;)

wtorek, 25 października 2016

129) Słowo wytłumaczenia...

Zgodnie z moim harmonogramem, dzisiaj powinnam napisać coś o książce...zburze jednak ten porządek, gdyż czuje potrzebe wytłumaczenia sie...

Rzadko pojawiają sie wpisy na blogu, na Facebook`u też mało zamieszczam i mało sie udzielam...mam również zaległości w czytaniu innych blogów (nie wspomne już o pozostawieniu jakiegoś komentarza). Najłatwiej wytłumaczyć sie brakiem czasu...mnie jednak on chyba pokonał...
Po powrocie z pracy czekają na mnie obowiązki domowe, które zajmują mi mnóstwo czasu. Gdzieś w miedzyczasie stawiam xxx by choć do troche pchnąć robótki do przodu. Zanim sie obejrze już musze kłaść sie spać bo rano znów budzik brutalnie wyrwie mnie spod kołdry. W ten sposób brakuje mi tych paru minut na napisanie czy przeczytanie czegoś.
Wiem,że to pewnie przez złą organizacje (zawsze miałam z tym problemy :P ) czas ucieka mi miedzy palcami, ale jakoś nie umiem sobie z tym poradzić.

Chciałabym jednak abyście wiedziały, że jestem-podglądam w wolnych chwilach co tworzycie, choć nie zawsze pozostawiam po tym ślad w postaci komentarza.

Mam też nadzieje, że w końcu uda mi sie jakoś sensownie ogarnąć to wszystko by jak najwiecej wolnych chwil wygospodarować na to co lubie i czego tak bardzo mi brak :)

Pozdrawiam wszystkich cieplutko :)
I dzikuje za dotychczasowe zaglądanie :)

poniedziałek, 24 października 2016

128) Lunch with a toothpick

Mineły ponad dwa miesiące od ostatniej prezentacji postępów w smoku. Czym więc mogę się pochwalić?
Otóż...chciałam sobie nieco ułatwić wyszywanie na tak wielkiej płachcie materiału, a trzymanie tamborka w ręku i korzystanie z kilku igieł z różnymi kolorami, było przy jego użyciu nieco kłopotliwe i męczące. Zakupiłam więc ramę do haftu.
Decyzja była skomplikowana-miałam do wyboru plastikową ramę z rurek, do samodzielnego montażu, małe krosno lub drewnianą ramę, do samodzielnego montażu, dodatkowo z możliwością dowolnego zwiększania jej rozmiarów. W rezultacie wybrałam to ostatnie.
Złożyłam początkowo wielkość odpowiadającą szerokości materiału. I po kilku chwilach użytkowania mam już pierwsze wnioski...
Po pierwsze: nie podoba mi się sposób mocowania materiału (zrobiłam według zaleceń na opakowaniu) czyli przypięcie pinezkami...niszczy to materiał, ciężko wbić pinezki w to drewno i nie można odpowiednio naciągnąć materiału...
Planuję zakup dużych spinaczy do papieru (widziałam wielokrotnie takie u dziewczyn wyszywających), a tu znalazłam naprawdę olbrzymy, które powinny, moim zdaniem, dobrze spiąć materiał na drewnianej ramie.
Po drugie: wielkość ramy jaką sobie złożyłam, okazała się nie wygodna...nie wiem jak mam to trzymać, a łączenie dwóch kawałków drewna (po długości) pod wpływem opierania o ciało po prostu się wygina, lub składa-jak kto woli :P
Muszę się rozeznać czy da się tą ramę doczepić do jakiegoś stojaka, żeby złożyć sobie coś w rodzaju krosna...lub w najgorszym wypadku czeka mnie nowa inwestycja w coś innego :P
Jednakże...pomimo tych niedogodności są i plusy :)
Wyszywa się wygodniej, mam większe pole do popisu, mogę mieć mnóstwo igiełek z różnymi kolorami jednocześnie żeby nie bawić się w zmianę z jednego koloru na drugi więc i wyszywanie idzie nieco szybciej- pod warunkiem oczywiście, że jest jeszcze czas na to by usiąść do haftu...
A postępy mają się tak: