wtorek, 24 października 2017

169) Gipsowa pokraka ;)

Dzisiaj nieco inną tematykę poruszę w tym wpisie.
Jakiś czas temu obejrzałam filmik jak jedna pani, zdolna zresztą, robi fantastyczne domki-lampki używając do tego plastikowych butelek, słoików i własnoręcznie wykonanej mazi, przypominającej gips (jak ktoś nie zna, a chce zobaczyć to zapraszam TUTAJ).
Oczarowana i zafascynowana już widziałam siebie w takiej roli :P
Okazja nadarzyła się szybko...szukałam dla siebie jakiegoś kubeczka, pudełeczka, czy innego "ustrojstwa" na swoje długopisy i pisaki by nie zagracały całego stołu i nie tworzyły niepotrzebnego bałaganu. Choć wybór w sklepach jest duży to żadna z tych rzeczy mi nie odpowiadała. Postanowiłam więc zrobić to sobie sama. Butelka w domu akurat była-a nawet dwie, to i dziecko z matką się pobawi. Poszłam jednak na łatwiznę i na początek kupiłam gotowy "gips kreatywny", jak producent informuje na opakowaniu.
 
Przystapiliśmy do działania...jak się szybko okazało "gips kreatywny" był tylko z nazwy :P bo mnie takowych zdolności brak. I to co dla tamtej pani było tak proste, dla mnie okazało się mega skomplikowanym wyzwaniem-bo jak antytalent plastyczny ma wykonać coś ładnego?
Moje wyobrażenie o kubeczku na długopisy wyglądało tak (nie dosłownie bo to wazon ale jakość zdobienia i w ogóle tak sobie wyobrażałam):
Zdjęcie znalezione w sieci

Wizja ozdobnych kwiatuszków i motylków prysła jak bańka mydlana, trzeba było więc improwizować-przecież dziecko siedzi obok, babrze się ze mną w tej mazi i trzeba jakoś dziecko dopingować gdy jemu również słabo wychodzi...
W rezultacie zrobiłam pokrake, karykature swoją własną chyba...
No a tak to wygląda:
Objaśnienie: szpetna twarz-mój wyrób, czarny wazon w kości-dziecka dzieło :)











Ale wiecie co Wam powiem? Może nie jest to arcydzieło, jest kiczowate, szpetne i...no piękne nie jest...ale jest MOJE...zrobione przeze mnie dla mnie...i chyba się z tym "czymś" polubimy ;)
I będę próbować dalej-może kiedyś zrobię coś ładnego.
Koniec.

sobota, 21 października 2017

168) Krzyżyki, krzyżyki...

Zataczamy koło i znowu bierzemy na tapetę ludzika lego. Od ostatniego chwalenia się postępami, minęło...no właśnie...ile to dni minęło? Muszę sprawdzić dokładnie 
Tymczasem zerknijcie ile ludzika przybyło:


Jak się okazuje jest to efekt 11-dniowy :)

środa, 18 października 2017

167) Szaleństwo kartkowe

Wiadomo powszechnie, że od jakiegoś czasu siłuję się z tematyką robienia kartek okolicznościowych. Tak, siłuję się. Mozolnie staram się uczyć tej techniki-raczej ze skutkiem mizernym.
Odwiedziłam ostatnio swój kochany sklep Hobbycraft by wspomóc trochę tą naukę.
Zakupy były udane, nawet bardzo.

Spełniłam nawet jedno ze swoich malutkich marzeń i zakupiłam maszynę do wycinania i wytłaczania.


Pojawiły się nowe papiery, tasiemki, naklejki, stempelki i ozdóbki oraz gazetka o tworzeniu kartek, która miała otworzyć nieco mój umysł na kreatywne tworzenie.





Nadeszła więc sobota czyli czas na dzień kreatywny...z dzieckiem oczywiście.
Rozłożyłam wszystkie zdobycze i...patrzyłam, dumałam, myślałam...i tak zleciały trzy godziny.
W końcu nieśmiało zaczęły powstawać dodatki do świątecznych prezentów, które wymyśliłam sobie zamiast typowych kartek świątecznych dla osób, z którymi spotkam się w najbliższe Święta Bożego Narodzenia. 






Małe, proste i skromne bo co za dużo to niezdrowo ;)
Na koniec dokonałam niemożliwego :P
Wykonałam pierwszą kartkę świąteczną-również prostą gdyż nie chciałam przesadzić, z wykorzystaniem haftowanej choineczki, którą wyszyłam w zeszłym roku

Może to wszystko nie jest mistrzostwem ale jestem zadowolona bo po raz pierwszy cieszy mnie efekt końcowy, a jak do tej pory takiego efektu jeszcze nie osiągnęłam.
Myślę, że teraz inaczej będę podchodzić do robienia kartek i efekty będą coraz lepsze.
Dodatkowo zakupiłam album, w którym planuję zrobić zbiór wspomnień z moich podróży (małych i dużych) z dzieckiem. 

Mam co robić na najbliższy czas...
Dziecko tez wykonało swoja prace :)



poniedziałek, 16 października 2017

166) Serialowo i tym razem

Po obejrzeniu serialu o brytyjskiej królowej, nastąpiła pustka. Trzeba było znaleźć coś co ją zapełni. Przez przypadek natknęłam się na serial o Pannie Fisher-detektyw w spódnicy. Poznajemy ją w roku 1929 w Australii-serial więc trochę retro i to mi bardzo odpowiadało bo lubię takie klimaty. Poza tym dialogi z humorem, zabawne zwroty akcji...czego chcieć więcej?





* zdjęcia pochodzą z internetu

Serial nakręcony jest na podstawie książek australijskiej pisarki Kerry Greenwood-które mam zamiar kiedyś przeczytać by porównać z serialem, który zyskał moją sympatie. 


sobota, 14 października 2017

165) Zbigniew Nienacki "Pierwsza przygoda Pana Samochodzika"

Kiedyś nie lubiłam czytać książek. Powiem więcej...nienawidziłam czytać książek. Na samą myśl o czytaniu mdliło mnie i wolałam śmiertelnie się nudzić niż dotknąć książkę. Paradoks polega na tym,  że w domu rodzinnym miałam mnóstwo książek...i alergie na ich widok. Sytuacja nieco uległa zmianie podczas pewnych wakacji. Nigdzie nie wyjeżdżałam, a poziom nudy osiągnął apogeum. I stało się...sięgnęłam po książkę...na moje szczęście zaczęłam przygodę od Pana Samochodzika i miłość trwa do dziś...mimo moich...16 lat (na jednym boku ;))

"Pan Tomasz trafia przypadkowo na informację, że do załogi mieszczącego się na dalekiej Syberii rosyjskiego grodu Ałbazin w XVII wieku, wysłano list napisany w języku polskim. Wyrusza na Syberię aby wyjaśnić tę ciekawostkę historyczną. Przy okazji udaje mu się jeszcze rozwiązać zagadkę kryminalną."

czwartek, 12 października 2017

164) General cemetary

Zabieram Was dzisiaj na nietypową wycieczkę. Dlaczego nietypową? Otóż, idziemy na spacer na cmentarz.
Nie jedna osoba pomyśli pewnie, że jestem nienormalna-chodzić na spacer po cmentarzu jakby ciekawszych miejsc nie było...są, owszem, ale angielskie cmentarze mają swój niepowtarzalny klimat i urok. Różnią się od naszych polskich cmentarzy przede wszystkim wyglądem nagrobków. Nie miałam jeszcze okazji trafić na cmentarz współczesny, zabiorę was jednak na wycieczkę w miejsce gdzie chowani byli przede wszystkim uczestnicy I i II wojny światowej i od dawna nie dokonuje się już tam żadnych pochówków.


Niebieska kropeczka to miejsce gdzie mieszkam i stąd doszliśmy do cmentarza generalnego, miejsca magicznego, pełnego historii i tajemnic.
Główne wejście na cmentarz znajduje się na Canning Terrace-z ronda Canning Circus.
*zdjęcie pochodzi z internet (bo zapomniałam zrobić sama )

Znajdowała się tam cmentarna stróżówka (budynek zabytkowy klasy II), zaprojektowana przez S.S. Rawlinson'a (architekt, 1809-1880), w roku 1836.
Po przeciwnej stronie cmentarza, od ulicy Waverly, jest drugie wejście.

Ścieżki biegną z południowego-zachodu na północny-wschód, przez 2/3 cmentarza.
Historia cmentarza jest dość zawiła ale w skrócie i małym uproszczeniu, wygląda to tak:
Cmentarz pochodzi z roku 1830, kiedy to cmentarze-głównie w miastach i miasteczkach zaczynały stawać się "zatłoczone". Zaczęły powstawać prywatne firmy zakładające cmentarze-jedna z takich firm wykupiła 12 akrów  ziemi i uruchomiła dokonywanie pochówków. Zaletą było chowanie rodzin możliwie razem oraz pozostawienie miejsca na pochówek osób zubożałych. Już w roku 1923 zostało tu pochowanych przeszło 150 tysięcy ludzi. Powstały obawy odnośnie zagrożenia wynikającego z tak ogromnego zatłoczenia tego miejsca-wprowadzono więc zakaz dokonywania pochówków, z wyjątkiem bliskich krewnych osób już pochowanych.
Zarządzanie cmentarzem w kolejnych latach przekazywane było "z ręki do ręki"- raz był pod władaniem Korony, następnie Korona zrzuciła zarządzanie na firmę lokalną, odsprzedając im prawo własności za 1 szylinga (obecne 5 pensów czyli około 24 groszy). Sytuacja taka doprowadziła do znacznego pogorszenia kondycji cmentarza-zniszczone nagrobki, okoliczna zieleń nieokiełznana. 
























Po stronie cmentarza od ulicy Waverly mają miejsce groby wojenne. Początkowo miejsce to było zaplanowane pod pochówek weteranów wojny krymskiej i buntu Indian, w czasie I wojny światowej chowane były ofiary wojny, których liczba była bardzo wysoka ze względu na licznie powstające szpitale wojenne. W tym czasie zadecydowano by 129 mężczyzn pochować razem, pod ogromną, zbudowaną z białego wapienia płytą, na cokole, gdzie wyryte są ich nazwiska.


Dużo ludzi myśli, że lokalne cmentarze to miejsca, które należy omijać szerokim łukiem. Gdy jednak znajdziemy chwilę by przespacerować się cmentarnymi ścieżkami, będzie to wspaniała okazja by poznać historię miejsca, w którym się znajdujemy. Jest okazja by poznać historię ludzi żyjących w przeszłości. Można także nacieszyć oko fantastyczną architekturą nagrobków. To okazja do zadumy i uspokojenia własnych myśli.
Cmentarze mogą również odkryć przed nami smutne i przykre czasy, w których przyszło żyć ludziom. Dobrym przykładem są groby ubogich w Church Rock Cemetary...ale o tym już innym razem...